poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Republika Mahabadzka

Pewnie nie wiecie o tym, że kiedyś istniał niepodległy Kurdystan. Istniał od 22 stycznia 1946 roku do 16 grudnia 1946 roku. A oto jego historia:We wrześniu 1945 działacze Demokratycznej Partii Irańskiego Kurdystanu postanowili wykorzystać sytuację związaną z osłabieniem rządu w Teheranie w związku z tzw. „kryzysem irańskim” i powołać autonomiczną republikę kurdyjską w Iranie. Tereny irańskiego Kurdystanu były wówczas pod okupacją wojskową Związku Radzieckiego, który popierał tendencje separatystyczne w północno-zachodnim Iranie. 15 grudnia 1945 oddziały kurdyjskie pod wodzą Mustafy Barzaniego zajęły Mahabad. 22 stycznia 1946 proklamowano utworzenie Republiki Kurdystanu ze stolicą w Mahabadzie. Prezydentem kraju został założyciel i przywódca Demokratycznej Partii Irańskiego Kurdystanu – Muhammad Qazi. 
Niestety 26 marca 1946 ZSRR podpisał porozumienie z rządem Iranu, na mocy którego wojska radzieckie miały wycofać się z północnego Iranu. Oznaczało to zakończenie poparcia Moskwy dla Kurdów. 13 grudnia wojska irańskie zajęły Tabriz. 17 grudnia 1946 Muhammad Qazi, chcąc uniknąć rozlewu krwi, poddał Republikę Mahabadzką bez walki. Rząd irański surowo ukarał wszystkich uczestniczących w proklamacji suwerennego Kurdystanu. Prezydent Qazi został postawiony przed trybunałem wojskowym i skazany na karę śmierci za zdradę stanu. Wyrok wykonano przez powieszenie na centralnym placu w Mahabadzie. Chciałbym także dodać, że mój dziadek Ahmed także walczył o niepodległy Kurdystan, z czego ja i reszta rodziny jesteśmy bardzo dumni. Prawdopodobnie został otruty i zmarł po spotkaniu z przeciwnikami, podczas którego rozmawiano o prawach Kurdów. Mój Tata miał wtedy tylko 1,5 roku.

Flaga Republiki



czwartek, 26 kwietnia 2018

Wycieczka w góry

Wczoraj ponownie byliśmy w wysokich górach z Salarem, Aramem oraz moim wujkiem Alim. Po zjedzeniu śniadania zajechaliśmy do mojej cioci Aishok po jedzenie, które przygotowała nam na piknik w górach. Po drodze zabraliśmy Arama spod jego domu. Jechaliśmy po bardzo trudnych do jeżdżenia drogach, ale mieliśmy pick-upa, który miał napęd na 4 koła i bez trudności wjechał na każdą górę. Dojechaliśmy prawie na sam szczyt, gdzie rozpaliliśmy ognisko i zjedliśmy obiad. Po zjedzeniu i obowiązkowym wypiciu herbaty pojechaliśmy jeszcze trochę wyżej, gdzie  rosło dużo roślin o nazwie " kangyr", w których korzeń jest jadalny po ugotowaniu. Ta roślina jest też często podsmażana z jajkiem na kolację.   Następnie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy niżej przez pole. Zjeżdżaliśmy z dużej wysokości i nawet się trochę bałem. Gdy byliśmy na miejscu znowu rozpaliliśmy ognisko. Tym razem tylko wypiliśmy herbatę i zjedliśmy rewaz (rełaz), taki niby polski rabarbar. który bardzo smakował mi w zeszłym roku i rośnie tylko na wiosnę.  Gdy wracaliśmy widziałem kilku mężczyzn, którzy skakali po górach (prawdopodobnie zbierali rewaz) i sobie tak pomyślałem: jak oni się nie boją. Myślę, że trzeba się urodzić w górach, żeby być aż tak odważnym! Kolację zjedliśmy w domu. Posiłki zrobiła nam jak zwykle kochana ciocia Aishok. 

Myślę, że nasz pobyt w Kurdystanie w tym roku będzie głównie polegał na odpoczynku w górach. 

Przejażdżka quadem

Od dawna chciałem przejechać się quadem, ale w Polsce nie miałem nigdy okazji. A tu w Kurdystanie taka możliwość mi się przytrafiła.  Kilka miesięcy temu do letniego domku w Sherkawa mój wujek kupił QUAD firmy KAWASAKI. Kiedy wujek pokazał mi, jak trzeba nim sterować, w zasadzie od razu wsiadłem i umiałem dobrze jeździć. Przez cały czas jeździłem w kółko po działce. Przed obiadem Tata mi powiedział, żebym pojechał do pobliskiej wioski Gwezan do cioci Aishok. Miałem pojechać tylko na herbatę, ale akurat przygotowali obiad i nalegali żebym został. Wracając ciocia dała mi także jajka z kurnika, które udało mi się dowieźć na miejsce w całości. Kiedy dowiedziała się o tym moja mama, to nie mogła uwierzyć. Bardzo zdziwiła się, że Tata mi na to pozwolił po kilku godzinach jazdy, gdyż do miejsc, gdzie Ciocia mieszka wjeżdża  się po serpentynach w górę. Nie widzę w tym żadnego problemu!.


wtorek, 24 kwietnia 2018

Wycieczka w góry Range Roverem

Witam,
Od kilku dni znowu jestem w Kurdystanie. Przez pierwsze dni byłem w Erbilu, jak wiecie stolicy Kurdystanu Irackiego, gdzie mieszka duża część mojej rodziny. Tam w zasadzie nie robiliśmy nic ciekawego, gdyż codziennie  byliśmy informowani, że nasze spóźnione bagaże zostaną dostarczone, a mieliśmy w planach szybki wyjazd w góry. W końcu Tata podjął decyzję, że nie będziemy marnowali czasu i wczoraj przyjechaliśmy do Diany do wujka. Następnego dnia rano po śniadaniu pojechaliśmy do Sherkawa - naszej rodzinnej wsi. Na obiad byliśmy zaproszeni do mojej siostry ciotecznej Berivan. Po obiedzie wraz z jej mężem Aramem i ochroniarzem mojego wujka Salarem pojechaliśmy w góry nad jezioro. Były trudne do przebycia drogi, ale mieliśmy bardzo dobry terenowy samochód i bez przeszkód wjechaliśmy na bardzo wysokie stoki. Myślę, że moja Mama takiego wjazdu na tą górę nie chciałaby przeżyć, gdyż bardzo boi się wysokości. Nad jeziorem porobiliśmy zdjęcia i odpoczęliśmy. Potem pojechaliśmy, żeby zobaczyć wioskę Sakran, skąd było widać piękne krajobrazy. Na szczycie góry był także śnieg, który spadł kilka dni temu. Naprawdę lubię góry i mam to chyba po Tacie!